OBRZĘD WESELNY W MIEJSCOWOŚCI SKOPÓW
Praca na konkurs pt. Obrzędy i zwyczaje ludowe dawniej i dziś w mojej miejscowości.
Organizator Zarząd Parków Krajobrazowych 1999 r.
Praca napisana pod kierunkiem p. P. Haszczyna
Agnieszka Prejzner
Dawniej, gdy młodzi chcieli się pożenić to było całkiem inaczej, jak dzisiaj. Najpierw posyłano swatów do rodziców, gdzie była panna na wydaniu i omawiano, jaki dostanie posag, ile morgów pola, czy dostanie krowę na wiano. Czasami bywało tak, że młodzi narzeczeni wcale się nie znali. Dopiero na zalotach pierwszy raz się zobaczyli.
W dawnych czasach dziewczyna, gdy miała dużo pola, choć nie była ładna, miała wielu chętnych do ożenku. Gdy swaty z rodzicami omówili sprawy związane z wianem oraz weselem i doszło do porozumienia, nie było mowy, aby przyszli małżonkowi mogli się temu sprzeciwić. Wesela dawniej, nie były takie jak dzisiaj. Rano, w dzień ślubu, orkiestra weselna zaczynała grać do rana. Pierwsze były odgrywaniny u starostów wesela, później u pierwszego swata i pierwszej drużki, następnie zaś orkiestra jechała do pana młodego. Tam odbywały się odgrywaniny i krótki poczęstunek biesiadny. Następnie orszak weselny wyruszał do panny młodej. Po drodze było kilka bram. Pan młody, gdy przyjechał do domu narzeczonej to, aby wejść, musiał się wkupić. Najczęściej kilkoma butelkami wódki i ciastem zwanym kurowajem. Śpiewano przy tym różne przyśpiewki i targowano się o wysokość wkupnego. Następnie przy dźwiękach orkiestry odbywały się wybieraniny. Rodzice siadali na ławie, a młodzi klęcząc dziękowali im za wychowanie. Po tej uroczystości wszyscy udawali się do kościoła. Gdy już młodzi zawarli związek małżeński, po mszy wracając do domu, to był taki zwyczaj, że obowiązkowo trzeba było wstąpić do karczmy i tam wszyscy biesiadnicy bawili się do obiadu. Po tej ubawie wracali do domu panny młodej ze śpiewem i dużym hałasem i bardzo wesoło, ponieważ przeważnie jechali na furmankach. Przy tym urządzano wyścigi, kto szybciej dojedzie do domu.
Matka młodej witała nowożeńców w progu chlebem i solą. Potem zaczynała się uczta weselna. Podawano pierogi z kapustą, ryż, kaszę oraz ciasto zwane kurowajem. Wódki nigdy nie brakowało, gdyż gospodarze sami ją produkowali. Goście bardzo wesoło się bawili, choć tańczyli na ziemi, bo dawniej bardzo rzadko w którym domu była podłoga.
O północy były tak zwane oczepiny. Panna młoda siadała na stołku, orkiestra przygrywała, a pani starościna ściągała jej welon z głowy i wiązała chustkę. Drużki i drużkowie śpiewali przy tym różne przyśpiewki. Młoda brała welon do ręki, obracała się i rzucała za siebie, która drużka złapała go, oznaczało, że w tym roku i ona wyjdzie za mąż.Następnie podchodziła starsza drużka, brała pannę młodą i tańczyła z nią, składała datek, a po tańcu wypijała kieliszek wódki i odchodziła. Taki ceremoniał obowiązywał wszystkich gości. Takie wesela trwały przeważnie dwa dni, a nawet trzy i więcej, w zależności, jak danej rodzinie się powodziło. W czasie wesela zbierano różne datki dla panny młodej, najczęściej pieniądze; a to na pieluszki, na becik i inne cele.
Po skończonym weselu panna młoda udawała się do swojego męża. Gdy już odjeżdżali łapano na podwórku kury, kaczki i dawano na wóz, gdzie młoda miała spakowane swoje wiano. Również brała pierzynę, żeby było im ciepło. Gdy rodzice panny młodej byli bogaci, wiązano również krowę do wozu. Rzucano za nimi ryżem, ponoć miało im przynieść szczęście.
I tak kilkadziesiąt lat temu po takim ceremoniale weselnym nowożeńcy rozpoczynali wspólne życie.
W dzisiejszych czasach zachowały się tylko niektóre elementy z dawnej obrzędowości w naszej miejscowości. Są to: błogosławieństwo - dawne wybieraniny oraz oczepiny. Jednak te elementy nie mają tego dawnego charakteru i przede wszystkie oprawy w postaci pieśni i przyśpiewek.